Publikacja ta zrealizowana w 1946 roku w Drukarni Państwowej w Jeleniej Górze została złożona przez autora Józefa Sykulskiego i tak jak poprzednie jego prace była do nabycia w jego domu znajdującym się przy ulicy Uroczej 7. Autor nie omieszkał zamieścić wykazu swoich dotychczasowych prac, których do tej pory popełnił pięć. 44-stronicową publikację podzielił na sześć części, w których przedstawił Karpacz i Bierutowice, zawarł kilka legend związanych z tym terenem oraz podał niemiecka bibliografię z której korzystał.
Najciekawsze opisy, patrząc na nie z dzisiejszego puntu widzenia, autor zawarł w części pierwszej zatytułowanej Karpacz i Bierutowice. Już na początku podał, że Karpacz i Bierutowice obok Szklarskiej Poręby jako najpiękniejsze stacje klimatyczne na Dolnym Śląsku zostały wybrane przy organizacji Silesiady w lutym 1946 roku.
Może dzisiaj to brzmi dziwnie ale w tamtym czasie Sykulski pisał: „…Karpacz i Bierutowice (dzieli je od siebie jedynie … most na Wielkiej Łomnicy) położone są prawie u stóp Śnieżki (1605 metrów nad poziom morza), która jest odległa od Karpacza o cztery kilometry w linii powietrznej, a około czterech godzin drogi licząc od dworca w Karpaczu (dworzec kolejowy w Karpaczu nosi nazwę Krzywa Góra!)”.
„… Karpacz, choć znany jest jako większe osiedle, nie posiada jakichś zabytków. Obydwa kościoły – katolicki i ewangelicki – pochodzą z czasów nowożytnych i w swojej budowie nie przedstawiają nic ciekawego. Pozostają nam więc tylko do zwiedzania: muzeum regionalne i zakład wychowawczy”… Pisał także, że w muzeum znajduje się kilka książek niemieckich, trochę mebli i duży model Gór Olbrzymich wykonany z dykty i gipsu. W sieni znajduje się fantastyczny kapelusz, w którym laboranci pokazywali się na jarmarkach. W jednym ze słoi zobaczymy korzeń mandragory w kształcie człowieka. Posiadanie tej rośliny miało przynosić człowiekowi szczęście.
Jeśli chodzi o wypoczynek to warto podejmować spacery do zapory wodnej na Wielkiej Łomnicy. Niestety kąpać się tam nie wolno, chętni mogą zażyć kąpieli w specjalnie do tego celu przeznaczonym dużym basenie w Bierutowicach, której osobowością jest niezwykła budowla – świątynia Wang. Kupiona przez króla pruskiego Fryderyka Wilhelma IV za 120 talarów i przewieziona zgodnie z życzeniem jego przyjaciółki hrabiny Fryderyki von Reden do Brückenbergu czyli Bierutowic.
„… 2 sierpnia 1842 roku położono kamień węgielny pod nową świątynię – ze starej w Wang dało się wyzyskać jedynie część materiałów”’…
Dalej autor opisuje wycieczkę na Śnieżkę, na której znajdowały się: obserwatorium astronomiczne, kaplica św. Wawrzyńca z 1681 roku i hotel. Pisze, że ze Śnieżki rozpościera się wspaniały widok na polskie Góry Olbrzymie i czeskie Karkonosze.
W kolejnych częściach książki autor przybliża historię laborantów trudniących się pozyskiwaniem ziół i produkowaniem z nich leków. Pisze, że miejscowi aptekarze doprowadzili swoimi protestami do ograniczenia sprzedaży produkowanych przez laborantów ziół, a w końcu do zakazu przyjmowania nowych członków do związku i likwidacji tegoż wraz ze śmiercią ostatniego laboranta mieszkającego w Karpaczu.
Bardzo ciekawą jest kolejna trzecia część książki mówiąca o aptekarzu z Karpacza doświadczonym przez Liczyrzepę. Gdy został ukarany za zawyżanie cen lekarstw i oszukiwanie chorych ludzi postanowił naprawić wyrządzone przez siebie szkody. Niestety gdy tylko wyzdrowiał ponownie zaczął oszukiwać. Wtedy Liczyrzepa znowu go doświadczył chorobą, na którą nikt nie mógł znaleźć lekarstwa. Według autora wszystko skończyło się dobrze. Aptekarz wyzdrowiał, przestał oszukiwać, naciągać ceny za leki, a lekarze zaczęli stawiać prawidłowe diagnozy i leczyć jak najtańszym kosztem. Dzisiaj już tego nie widać i nie bardzo wiadomo czy można wierzyć w tak szczęśliwe zakończenie tej powiastki.
Czwarta część to opowieść o Walonach – poszukiwaczach skarbów. Niestety jest ona jakaś inna, zupełnie nierealna. Lepiej wygląda opisana w piątej części publikacji legenda o Małym Stawie. Wynika z niej, że widoczny nad Małym Stawem dom z wieżą to dawna pustelnia niegodziwego człowieka, który zrozumiawszy swoje postępowanie rzucił się w głębię i pozostał tam do dzisiaj. Ponieważ od tamtej pory w stawie nie ma ryb możemy tylko domyślać się co stało się z ciałem tego niegodziwca.
Krzysztof Tęcza